Z okazji #zostanwdomu odkryłam w sobie nowy talent! Jak zrobić bałagan w dziesięć sekund. Niee, co ja mówię jakie 10 sekund, to za dużo, w 5! Kompletnie tego nie rozumiem, tu się zakręcę, pójdę, wyniosę, przyniosę, przełożę, schowam (!), przesunę, wyciągnę… i jest … chaos! Mam wrażenie, że to taka niekończąca się zabawa, nie jestem tylko pewna kto wygrywa… Zakręciłam się ponownie i postanowiłam posprzątać przestrzeń, albo chociaż ją troszkę omieść. Tori oczywiście dzielnie pomagał, leżąc na łóżku – moim, czasami przeciągając się i patrząc czy przypadkiem nie leży gdzieś jego chrupek.
Czyż nie lepiej skupić się w „czystej przestrzeni”?? Powiem Wam jutro, bo dzisiaj cieszę się efektem… zobaczymy jak długo 😉 Za to mój nowy talent, ale na wolniejszych obrotach, przydał się podczas pałaszowania pysznego, intensywnie kolorowego kremu z zielonego groszku. Pyszności! Na stałe będę trzymać w zamrażarce przynajmniej jedno opakowanie zielonego groszku.
Składniki na 3 solidne porcje:
- 900 gramów zielonego groszku (mrożonego – 2 opakowania)
- 1 litr wody
- 1 większa szalotka
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- garść żywego lubczyku (lub łyżeczka suszonego) – żywy robi różnicę (!)
- 1/3 łyżeczki pieprzu
- ½ łyżeczki soli
Przygotowanie:
Pokrojoną w kostkę szalotkę podsmaż na oliwie w garnku o grubym dnie przez ok. 2-3 minuty. Dodaj groszek, wodę, lubczyk pokrojony na mniejsze kawałki, sól i pieprz. Gotuj na średnim ogniu przez 15 minut. Zblednuj na gładki krem. Podgrzej i podawaj. Z chrupiącym żytnim chlebem, z boczkiem i odrobiną lubczyku, albo ze śmietaną. Wybierz swoją ulubioną wersję, każda jest pyszna. Ja wybrałam z boczkiem, nadaje zupie dodatkowy wymiar 😊
Uff zostało na jeszcze jedną porcję…