Let it Snow! Let it Snow! Let it Snow!

Oh, the weather outside is firghtful
But the fire is so delightful
And since we’ve no place to go
Let it Snow, let it Snow, let it Snow…

Świąteczne melodie umilają krzątanie się po kuchni szturmem odbitej po remoncie 😉 Prawie gotowej, bo jeszcze na podłodze potykam się o nierozpakowane pudła, ale już z uśmiechem na twarzy…. widać światełko na końcu tunelu. Kalendarza za to chyba przyśpieszył… Święta już za 2 dni (no, może bardziej za 1,5), a za oknem zero śniegu, temperatura dodatnia, choinka jeszcze nie kupiona, prezenty nie zapakowane, ale chociaż pierniki upieczone. Wyjątkowo takie inne… w przyszłym roku mam nadzieje, że okres przed świąteczny będzie znacznie spokojniejszy i zrobię takie z ciasta dojrzewającego. Marzenie zapisane na kartce ląduje w „Pudełku z marzeniami”.

Let it Snow! Let it Snow! Let it Snow!

Gotową masę piernikową kupiłam w Ikei (yeah, yeah!!). Pierniki powstały w przeciągu pół godziny z myciem podkładu do wałkowania. Idealnie dla zabieganych, czyli dla mnie! Zabawa zaczęła się jak wpadłam na pomysł udekorowania pierniczków karmelem. Z dzieciństwa pamiętam jak Babcia robiła karmel, ale lądował on w zupie. Telefon do Dziadka, rodzinnego mistrza pieczenia „na oko” i zawsze pysznie! Dziadek twardo powiedział „ale ja nigdy nie robiłem karmelu”, słuchawkę przejęła Ciocia, która wspomniała o karmelu dodawanym do masy piernikowej… To nie to! Zdezorientowana, wyciągnęłam patelnie, postawiłam na małym ogniu i wsypałam cukier (no przecież tak zawsze wszyscy opowiadali, że robi się karmel). Wszystkiemu przyglądał się mój tata zajadając pierniki, które popijał mlekiem. Tak między nami, to zastanawiam się czy nie jest Św. Mikołajem i nie ukrywał się przed nami sprytnie przez te wszystkie lata (milk and cookies for Santa), hmmm… Zagadka do rozwiązania! I tak zjadając kolejnego piernika tata powiedział, że robił w dzieciństwie taką masę karmelową, ala’ krówka i, że to z masłem trzeba. Szybko zdjęłam cukier z patelni, wrzuciłam 2 łyżki masła i wsypałam cukier na oko 6 łyżeczek. Szybko usłyszałam za dużo masła, za mało cukru. Dosypałam, zaczęłam mieszać, a po chwili tata przegonił mnie sprzed patelni, mówić „ja to zrobię, a Ty zajmij się tym czym chciałaś” – czyli robieniem lukru. Tata dzielnie dosypywał co raz więcej cukru, ciągle powtarzając „za dużo masła dałaś”, a po dłuższej chwili zaczął dumnie mówić „zobacz jakie fajne brązowe się robi, a jak pachnie…”. Pierniki posmarowane lukrem, posypane pokruszonymi migdałami i orzechami laskowymi polałam brązową masą przygotowaną przez tatę. Efekt jest taki, że mamy bardzo dużo karmelu i fajnie udekorowane pierniki 🙂 powrót do dzieciństwa na 100%. Przepisu na karmel Wam nie dam, ale koniecznie porozmawiajcie ze swoimi rodzicami, oni dobrze doradzą. A ja mam nadzieję, że następnym razem będę miała dla Was sprawdzony i dobrze wyliczony przepis na karmel 😉

Miłego wieczoru!

Let it Snow! Let it Snow! Let it Snow!
Let it Snow! Let it Snow! Let it Snow!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.